No i stało się. Spakowali się, przytulili mnie na pożegnanie, założyli na plecy swoje plecaczki i ruszyli w siną dal, zostawiając mi kilka gratów i wiele miłych wspomnień. I tym samym zakończył się rok wspólnego mieszkania z - teraz mogę już to powiedzieć - najlepszymi współlokatorami pod słońcem. Było w tym coś z hippisowskiego uniezależnienia się od konsumpcjonizmu i komerchy. Żyliśmy bez mebli, bez łóżek, bez odmóżdżającego internetu. Mieliśmy za to kolorowe drzwi, królika strzelającego bobkami, prawdziwy łuk na ostrą amunicję, psa z ADHD, sąsiadkę schizofreniczkę, bogatą paletę zapachów i smrodów z akcentem na to drugie, kilka fajnych imprez, jogging w stylu helloween, cztery gitary, lodówkę marki diesel, mobilny sedes i niezliczoną ilość ataków śmiechu. Powodzenia na dalszej drodze ziomy! :)
*****
Mieszkaniowa ekipa i nasze zwierzaki (jak to w komunach)
*****
Imprezowe listy obecności
*****
A tu nasze kuchenne wlepki (click to see more)



