Wczorajszy dzień to totalnej maniany ciąg dalszy. Jedyna rzecz, która budziła nasz niepokój to świadomość, że wciąż nie zobaczyliśmy lokalnego (a podobno nawet jedynego takiego na całej ziemi) cudaka natury, mianowicie chimery - wiecznych płomieni buchających ze skały za sprawą unikatowych źródeł metanu. Koszty zwiedzania wspomnianego cudziku oraz megarozleniwienie sprawiły, że podjęliśmy decyzję o oddelegowaniu ciała reprezentacyjnego w postaci Marysi i Borówy. Jako poważny sprawozdawca tej podróży nie mogłem nie przeprowadzić wywiadu z jedynymi znanymi mi osobami, które chimerę widziały na własne oczy.
*****
Wywiad
Spajdi [S] - Czy wyprawa do chimery była bardzo niebezpieczna?
Boro [B] - Bardzo. Przygotowywaliśmy sie do niej 3-4 dni Olymposie.
[S] - Na czym polegały przygotowania?
[B] - Bardzo intensywnie uprawialiśmy sporty wodne i przyjmowaliśmy organiczne płyny wzmacniające organizm. Po 3 dniach i nocach ciężkich przygotowań wyruszyliśmy. Ze sprzętu wzięliśmy mój ulubiony karabin snajperski oraz statyw do niego.
[S] - Opowiedzcie trochę o historii tego miejsca.
[B] - Historia chimery jest bardzo skomplikowana. Od początku wiąże się z ciężkim kryminałem. Zaczęło się od tego, że niejaki gość o ksywie Prometeusz zajumał technologię Ogień® mafii rządzonej przez Zeusa, Herę, Hefajstosa i innych. Prowadzili tam oni swoje interesy. Bardzo długo nie wiadomo było co się stało z Ogniem®. Najprawdopodobniej Prometeusz opylił go na czarnym rynku. Ostatecznie nie najlepiej na tym wyszedł. Zeus nasłał na Prometeusza killerów, którzy wykroili mu wątrobę. Po latach, gdy mafia Zeusa dawno poszła w rozsypkę, miejsce chimery zostało odkryte przez gang Turkmena, który zwietrzył biznes, postawił bramki i kazał płacić za oglądanie byłych laboratoriów, w których powstała znana na całym świecie technologia Ogień®.
[S] - jak wygląda to dziś?
[B] - Zostało to znacznie rozgrabione. Ognia® zostało już niewiele i jest go tylko trochę, niemniej jednak płomienie wychodzące z ziemi to bajer. Same wejście zajęło nam 40 minut, co przy trudności podejścia może wydawać się szaleństwem, no ale stąd te 3 dni przygotowań.
[S] - Jak przebiegała rekonwalescencja po powrocie? Nie wątpię, że wyprawa odcisnęła jakieś piętno na waszej psychice...
[B] - To prawda. Do dziś śnią mi się ogniste oczy... te płomienie... nie do opisania... Dlatego musiałem zasięgnąć rady psychologa by sobie z tym poradzić. Fizyczne efekty uboczne wyprawy wymagały uzupełnienia płynów fizjologicznych i spędzenia kilku godzin w boksach rekonwalescencyjnych.
[S] - Czy, korzystając z okazji, chciałbyś kogoś pozdrowić?
[B] - Chciałbym pozdrowić wszystkich z kaczogrodu: nienawidzę was, możecie mi naskoczyć, bo już nie jestem w waszej mocy! Pozdrawiam także ciotkę Klotkę, Żwirka i Muchomorka (dzięki za snajperkę), Kulfona i Monikę (za skarpetki) oraz wszystkich współtowarzyszy za wsparcie w tej ciężkiej wyprawie.
[S] - Dziękuję za rozmowę.
Jak sami widzicie, pozornie sielankowe scenerie Olymposu potrafią mieć swoje mroczne i niebezpieczne sekrety. Niestety w wywiadzie nie brała udziału Marysia, która dużo gorzej psychicznie zniosła spotkanie z chimerą i w czasie obowiązkowej po powrocie rekonwalescencji odmówiła przyjmowania płynów regeneracyjnych. Sesje rekonwalescencyjne przeprowadzane były dziś od rana do godz 15. Natychmiast po nich opuściliśmy Olympos i udaliśmy się do Antalya'i, skąd po kilku godzinach oczekiwania wsiedliśmy w nocny autobus do Kapadocji - bajkowej podobno krainy podziemnych miast, wina i dywanów. Przyjazd planowany jest na 7 rano, czyli dokładnie za 8 godzin. Ciacho i kawa już były, woda kolońska także, za oknem nic nie widać (a szkoda, bo trasa wiedzie przez górzysty teren), nie pozostało mi zatem nic innego jak pójść w ślady Marysi, Borówy i Misi i uciąć sobie słodką drzemkę. Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz